Cześć..
Na wstępie chciałabym przeprosić za nagły brak informacji i postów.. Niestety dotknęła mnie tragedia osobista. W wypadku motocyklowym zginął mój najlepszy przyjaciel. Taki najukochańszy, którego traktuje się i kocha jak rodzinę.. Mój piercer i tatuażysta. Miał swoje studio i to dzięki niemu słyszę codziennie na ulicy minimum raz: "Widziałaś ile ona ma tego na twarzy??? nienormalna jakaś!!" Trzy dni po jego tragicznej śmierci mój wujek i jednocześnie ojciec chrzestny miał w pracy wylew i nie udało się go uratować. Zmarł w drodze do szpitala. Taki ogrom tragedii w tak krótkim czasie całkowicie zmienił moje życie. Te dwie śmierci kompletnie mnie zmiażdżyły.. Popadłam w depresję, nie widziałam sensu by wstać z łóżka, umyć się czy zjeść coś.. Prochy na sen żarłam garściami, żeby tylko przespać cały dzień bo jak spałam to nie bolało.. Gdyby nie mój ukochany i przyjaciel to pewnie dalej leżałabym w łóżku bez chęci do życia.. Jest mi kurewsko ciężko, strasznie boli świadomość, że już nigdy..
Przepraszam za taką depresyjną notkę.. Blog jest miejscem gdzie mogę pisać o różnych rzeczach. Ten jest mój więc mogę zdecydować, że właśnie o tym napiszę i taka przykrą wiadomością się z Wami podzielę.
Emka- dostałam Twoją odpowiedź, odpiszę obiecuję ale daj mi proszę jeszcze chwilę.. Zabiorę się za to jutro, ok?
Nie musicie nic pisać pod tą notką, trudno nawet napisać w takiej sytuacji coś sensownego. Może komuś zrobi się trochę smutno jak to przeczyta, może ktoś zacznie zastanawiać się nad kruchością życia (ja ostatnio myślę o tym codziennie) a może znajdzie się taka osoba, która uśmiechnie się i pomyśli "dobrze jej tak". Ludzie są różni. Ale mimo całej swoje niechęci do rodzaju ludzkiego NIKOMU, nawet największemu wrogowi nie życzę takie bólu, który mi ostatnio towarzyszy.
Wrócę za jakiś czas. Pozabieram się do reszty i wrócę. Dajcie mi jeszcze z tydzień lub dwa.
P.S. Dziś mam urodziny.. Najsmutniejsze w życiu :(
Na wstępie chciałabym przeprosić za nagły brak informacji i postów.. Niestety dotknęła mnie tragedia osobista. W wypadku motocyklowym zginął mój najlepszy przyjaciel. Taki najukochańszy, którego traktuje się i kocha jak rodzinę.. Mój piercer i tatuażysta. Miał swoje studio i to dzięki niemu słyszę codziennie na ulicy minimum raz: "Widziałaś ile ona ma tego na twarzy??? nienormalna jakaś!!" Trzy dni po jego tragicznej śmierci mój wujek i jednocześnie ojciec chrzestny miał w pracy wylew i nie udało się go uratować. Zmarł w drodze do szpitala. Taki ogrom tragedii w tak krótkim czasie całkowicie zmienił moje życie. Te dwie śmierci kompletnie mnie zmiażdżyły.. Popadłam w depresję, nie widziałam sensu by wstać z łóżka, umyć się czy zjeść coś.. Prochy na sen żarłam garściami, żeby tylko przespać cały dzień bo jak spałam to nie bolało.. Gdyby nie mój ukochany i przyjaciel to pewnie dalej leżałabym w łóżku bez chęci do życia.. Jest mi kurewsko ciężko, strasznie boli świadomość, że już nigdy..
Przepraszam za taką depresyjną notkę.. Blog jest miejscem gdzie mogę pisać o różnych rzeczach. Ten jest mój więc mogę zdecydować, że właśnie o tym napiszę i taka przykrą wiadomością się z Wami podzielę.
Emka- dostałam Twoją odpowiedź, odpiszę obiecuję ale daj mi proszę jeszcze chwilę.. Zabiorę się za to jutro, ok?
Nie musicie nic pisać pod tą notką, trudno nawet napisać w takiej sytuacji coś sensownego. Może komuś zrobi się trochę smutno jak to przeczyta, może ktoś zacznie zastanawiać się nad kruchością życia (ja ostatnio myślę o tym codziennie) a może znajdzie się taka osoba, która uśmiechnie się i pomyśli "dobrze jej tak". Ludzie są różni. Ale mimo całej swoje niechęci do rodzaju ludzkiego NIKOMU, nawet największemu wrogowi nie życzę takie bólu, który mi ostatnio towarzyszy.
Wrócę za jakiś czas. Pozabieram się do reszty i wrócę. Dajcie mi jeszcze z tydzień lub dwa.
P.S. Dziś mam urodziny.. Najsmutniejsze w życiu :(